![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjETknDVWqFIH92FHQRGP7yU_Q0z2b9IrfJHYQPZDs4RaUwkc3G5F0lqU0G0ctVjtpX1KBkPVir_Vvdu4VUCNFl7wpbA5qCNujN1bIenkS4ueHNfRs-fCxCsYTAH1_WtY46x2OEsYtBdOxq/s320/love2.jpg)
Raczej twardo stąpam po ziemi,a Dnia Zakochanych nie darzę szczególnym sentymentem. Wiem, czego potrzeba mi od partnera i związku i w dużym stopniu realizuję te potrzeby w codziennym życiu. Nie obca jest mi odrobina spontaniczności i niekoniecznie podążam przetartymi szlakami. Miłości nie idealizuję, ale i nie dyskredytuję, szukając, harmonii w poczuciu bezpieczeństwa, troski i piękna...
Ja nigdy nie obchodziłam tego święta ... bez względu na to czy byłam w związku czy nie .
OdpowiedzUsuńBędę śledzic :)
OdpowiedzUsuńMoje problemy mają nico głębsze źródło,żebym mogła sobie teraz żyć jak mi się chce :D
OdpowiedzUsuńoooo jesteś:));*
OdpowiedzUsuńno i git;*
OdpowiedzUsuńHej:***
OdpowiedzUsuńJa może nie milion, ale całkiem sporo myśli poświęcam temu panu;)