wtorek, 30 marca 2010

Urodziny NB

Weekend był tragiczny... W piątek znajomy wypadł z 4 piętra z balkonu (żyje,ale jest w ciązkim stanie- więcej nie mam siły pisać, nie teraz przynajmniej...). W sobotę miało być ognisko urodzinowe,ale lał deszcz,a poza tym humoru i głowy do tego nie było. Picie wieczorem, kłótnia,a nawet można to nazwać awanturą rano przed blokiem (babcie patrzyły na mnie z takim politowaniem...). Weekend ogólnie przejebany, przepity i taki sobie. Dobrze,że K był blisko,bo on działa na mnie tak uspokajająco...
A teraz porcja fot.


nb w całej okazałości

gotowa do wyjścia



przyszedł się przywitać




prezent



wena na zajęciach (gdy ma się doła)


PREZENTY URODZINOWE
poszłam tylko po koszulkę z logo studia, wyszłam po czym wróciłam i powiedziałam,że tak nie moze być- jak nie tatuaż teraz to kolczyk :D

kwiaty od bratowej


baranek od K :***


i misio od jego siostry i córeczki

brat zamówił tort, który zrobił dla mnie nasz kolega
Były też stringi, koszulka i coś tam jeszcze,ale nie mam teraz fot.

No i mój TREASURE

piątek, 19 marca 2010

Swieże kwiaty

Moja mama nauczyła mnie,że w domu chociaż raz na jakiś czas powinny być świeże kwiaty. Byłyśmy dziś u lekarza, w sklepie i zaszłyśmy do kwiaciarni. Wykorzystałam troszkę jej portfel i kupiła mi żółte tulipany i dwa hiacynty - niebieskiego i turkusowego :) Róża z Dnia Kobiet, którą dostałam od brata uschła,więc się jej pozbyłam rano.

Jadę dziś do dentysty. Ubzdurałam sobie tydzień temu,że mam dziury w dwóch 4,a okazało się,że jest między jedynkami :D No i udało mi się dzięki pomocy kolegi dostać do lekarza na usuniecie 8. Najbliższe terminy były na czerwiec...A ja pójdę 15 kwietnia. Później jeszcze jedna... Może udałoby się usunąć dwie naraz. Chyba bym to przeżyła. Niestety nie mogę tego zrobić pod narkozą :( A bardzo bym chciała. Tylko kto tam ze mną pojedzie,bo będzie cyrk na kółkach...

Wczoraj dzwoniłam do Gonza- tego od moich kolczyków. Miałam przed urodzinami zrobić tatuaż. No i urodziny za tydzień,a kasa musi pójść na stomatologa :((( Także muszę jeszcze się wstrzymać. Jak miał ostatnio terminy na maj, tak teraz ma na wrzesień :/// Ale obiecał mnie gdzieś wcisnąć jak się z pieniążkami ogarnę. Tyle dobrego.

Na uczelni dostałam pochwałę od P.Promotor,że jako jedna z dwóch osób w ogóle interesuję się swoją pracą. Mam dopiero max 8 stron,a druga koleżanka już kończy,ale babka powiedziała,że najważniejsze,że zaczęłam pisać i coś robię w tym kierunku. Miło mi to było słyszeć.

Zycie osobiste/uczuciowe- czasem jakiś zakręt,ale do przodu. Nie wiedziałam,że na faceta tak działa rzucenie słuchawką od telefonu... Może zdarzyło mi się to 3-4 raz w życiu,ale tak wtedy nie cierpiałam... Do tego moje skłonności do dramatyzowania itp. itd.

Hmmm mam dużo energii dziś. A niestety umówiłam się do dentysty na 16:30 (zamiast na 19:30) i taki dzień do bani. Bo to posprzątam zaraz, obiad muszę zrobić- właściwie,to mam już zrobiony-tylko podsmażyć kotlety i zrobić krem z borowików i cacy. Ale za nic innego już się nie zabiorę,bo mi czasu nie starczy...

środa, 17 marca 2010

sobota, 13 marca 2010

Ja jestem Nadzieją

Po piaszczystej drodze szła niziutka staruszka. Chociaż była już bardzo stara, to jednak szła tanecznym krokiem, a uśmiech na jej twarzy był tak promienny, jak uśmiech młodej, szczęśliwej dziewczyny.
Nagle dostrzegła przed sobą jakąś postać. Na drodze ktoś siedział, ale był tak skulony, że prawie zlewał się z piaskiem. Staruszka zatrzymała się, nachyliła nad niemal bezcielesną istotą i zapytała:
"Kim jesteś?" Ciężkie powieki z trudem odsłoniły zmęczone oczy, a blade wargi wyszeptały: "Ja? ... Nazywają mnie smutkiem".
"Ach! Smutek!", zawołała staruszka z taką radością, jakby spotkała dobrego znajomego.
"Znasz mnie?", zapytał smutek niedowierzająco.
"Oczywiście, przecież nie jeden raz towarzyszyłeś mi w mojej wędrówce.
"Tak sądzisz ..., zdziwił się smutek, "to dlaczego nie uciekasz przede mną. Nie boisz się?"
"A dlaczego miałabym przed Tobą uciekać, mój miły? Przecież dobrze wiesz, że potrafisz dogonić każdego, kto przed Tobą ucieka. Ale powiedz mi, proszę, dlaczego jesteś taki markotny?"
"Ja ... jestem smutny." odpowiedział smutek łamiącym się głosem.
Staruszka usiadła obok niego. "Smutny jesteś ...", powiedziała i ze zrozumieniem pokiwała głową. "A co Cię tak bardzo zasmuciło?" Smutek westchnął głęboko.
Czy rzeczywiście spotkał kogoś, kto będzie chciał go wysłuchać? Ileż razy już o tym marzył. "Ach, ... wiesz ...", zaczął powoli i z namysłem, "najgorsze jest to, że nikt mnie nie lubi. Jestem stworzony po to, by spotykać się z ludźmi i towarzyszyć im przez pewien czas. Ale gdy tylko do nich przyjdę, oni wzdrygają się z obrzydzeniem. Boją się mnie jak morowej zarazy." I znowu westchnął. "Wiesz ..., ludzie wynaleźli tyle sposobów, żeby mnie odpędzić.
Mówią: tralalala, życie jest wesołe, trzeba się śmiać. A ich fałszywy śmiech jest przyczyną wrzodów żołądka i duszności.
Mówią: co nie zabije, to wzmocni. I dostają zawału.
Mówią: trzeba tylko umieć się rozerwać. I rozrywają to, co nigdy nie powinno być rozerwane.
Mówią: tylko słabi płaczą. I zalewają się potokami łez. Albo odurzają się alkoholem i narkotykami, byle by tylko nie czuć mojej obecności."
"Masz rację,", potwierdziła staruszka, "ja też często widuję takich ludzi."
Smutek jeszcze bardziej się skurczył.

"Przecież ja tylko chcę pomóc każdemu człowiekowi.
Wtedy gdy jestem przy nim, może spotkać się sam ze sobą.
Ja jedynie pomagam zbudować gniazdko, w którym może leczyć swoje rany.
Smutny człowiek jest tak bardzo wrażliwy.
Niejedno jego cierpienie podobne jest do źle zagojonej rany, która co pewien czas się otwiera. A jak to boli!
Przecież wiesz, że dopiero wtedy, gdy człowiek pogodzi się ze smutkiem i wypłacze wszystkie wstrzymywane łzy, może naprawdę wyleczyć swoje rany.
Ale ludzie nie chcą, żebym im pomagał.
Wolą zasłaniać swoje blizny fałszywym uśmiechem.
Albo zakładać gruby pancerz zgorzknienia." Smutek zamilkł.
Po jego smutnej twarzy popłynęły łzy: najpierw pojedyncze, potem zaczęło ich przybywać, aż wreszcie zaniósł się nieutulonym płaczem.

Staruszka serdecznie go objęła i przytuliła do siebie.
"Płacz, płacz smutku.", wyszeptała czule.
"Musisz teraz odpocząć, żeby potem znowu nabrać sił.
Ale nie powinieneś już dalej wędrować sam.
Będę Ci zawsze towarzyszyć, a w moim towarzystwie zniechęcenie już nigdy Cię nie pokona."
Smutek nagle przestał płakać.
Wyprostował się i ze zdumieniem spojrzał na swoją nową towarzyszkę:
"Ale ... ale kim Ty właściwie jesteś?"
"Ja?", zapytała figlarnie staruszka uśmiechając się przy tym tak beztrosko, jak małe dziecko. "JA JESTEM NADZIEJA!"

niedziela, 7 marca 2010

"Crazy Heart"


Moje bez wątpienia jest szalone... A uczucia jeszcze bardziej. Wznoszę się i upadam. Ile razy upadłam nie wiem - zgubilam sie w liczeniu. Kiedyś nadejdzie taki dzien,że upadnę i nie będę miała siły się podnieść.
I tu przychodzą mi na myśl słowa piosenki "...upadam, wciąż upadam, tak mocno lece w dół...i wiem,że mogę, wiem że mogę, choć mam pod skórą coś jakby strach..."
Takie huśtawki jak te przeżywałam 7 lat temu, kiedy bardzo mi na kimś zależało. Teraz też mi zależy i popełniam różne małe błędy, najczęściej nieświadomie, które doprowadzają mnie do takiego ,a nie innego stanu.
Mam skłonności do dramatyzowania,a poza tym słyszę to co ja chce usłyszeć. Wyłapuję z rozmowy mało istotne słówka, którymi się później zadręczam :(
Taka już jestem. Dziwna, zagmatwana, czepialska i może wyglądam jak dorosła i tak sie czasem zachowuję,to czasami czuje się jak gówno wiedząca smarkula.

A oto mój, nagrodzony przed dwoma godzinami Oscarem kawałek.

piątek, 5 marca 2010

Kupiłam obraz


Oczywiście zdjęcie nie odzwierciedla kolorów,bo na żywo są one bardziej nasycone. Dziwicie się,że takie milunie kolorki,a nie szatan i czarne zło? A no tak wyszło.

Nie zmieniłam się w rudzielca, zostałam czarna :( więc kupiłam sobie cos ciepłego. teraz zamówiłam sobie coś w stylu- diabły, szatany i piekło :) Zobaczymy jak Pan Artysta się spisze.

Jak mijają ostatnie dni- oj wypłakałam się od poniedziałku. We wtorek dostałam okres i biedni ludzie na uczelni musieli znosić moje płacze i marudzenie. Wczoraj natomiast jak położyłam się ok 15, tak wstałam dziś po 9tej. Były tylko przerwy na piciu, siusiu i szybki prysznic w nocy. Dziś natomiast pisałam pracę licencjacka,bo jestem w tyle. Ale wyskrobałam 3 strony. Tak jak powiedział pan Wróżka- idzie mi to jak krew z nosa,ale zdążę na czas :) Było też sprzątanie itp. Mama jest na zwolnieniu do 31 marca w związku ze złamaną ręką. Nie powiem żeby mnie to było na rękę,bo lubię spokój kiedy wstaję,ale należy się jej,bo ciężko pracuje...

Jakie plany na dziś- wieczór z mężem :D

środa, 3 marca 2010

Stan ducha- wyjebany :(


Głowa do góry, pierś do przodu i sopel lodu w dupe- łatwo powiedzieć...
Chce mi się tylko płakać. Dawno nie doświadczyłam tego stanu emocjonalnego. Nie wiem nic, nie wiem o co chodzi- to właśnie ten stan. Do tego dochodzi brak snu, niechęć do jedzenia i wszystko na NIE. A nie powinno tak być... Ale moje skłonności do dramatyzowania i układania scenariusza są silniejsze ode mnie.
Dawno nie czułam tego rodzaju smutku. Smutku, który wywołuje łzy i nie daje się skupić na niczym innym.
Jednym słowem mówiąc GÓWNO.